Ostatnia rekrutacja i stale spływające aplikacje potencjalnych pracowników skłoniły mnie do przelania na blogowy papier kilku osobistych przemyśleń. Może akurat któryś z przyszłych działaczy best.net to przeczyta i nie popełni błędów swoich poprzedników…
Zamieściliśmy w kilku miejscach ogłoszenia o naborze na stanowisko Webmaster/Programista JAVA. Na stronie zaś umieściliśmy to samo ogłoszenie pod nieco bardziej wyszukanym tytułem: Webdeveloper. W obydwu przypadkach oczekiwaliśmy znajomości OOP (ang. Object Oriented Programming), HTML, CSS, JS i AJAX. W sekcji mile widziane umieściliśmy informację o języku JAVA i kilku bardziej ogólnych umiejętnościach. Prosto i czytelnie…
Jakież było moje zdumienie gdy zaczęły przychodzić aplikacje na stanowisko Programista PHP! 😉 Zacząłem się dopytywać w firmie czy przypadkiem ktoś nie robi równolegle naboru, o którym nic mi nie wiadomo, ale nie… Czyli trafiliśmy na zwykły SPAM przysłany nam tym razem przez Kowalskiego ubiegającego się o pracę w naszej firmie – poczułem wtedy taki wewnętrzny głos, który mi mówił: on chce faktycznie pracować u nas, koniecznie u nas… Jakoś wbrew temu głosowi wyrzuciłem wszystkie takie aplikacje do kosza – nie lubię gdy sam staram się przygotować krótką, zwięzłą informację dla naszch – być może – przyszyłych kolegów, a oni nie raczą jej nawet dokładnie przeczytać. Irytujące? Wielce!
Druga sprawa – w Sieci jest milion (albo więcej) poradników jak pisać prawidłowo CV. Pominę fakt, że 90% osób bezpośrednio po studiach (takich szukaliśmy) potrafi się pochwalić umiejętnościami i doświadczeniem na 3 strony A4 (taki rozmiar przeważał), a ja po wdrożonych kilkudziesięciu projektach i kilku latach pracy mam CV na jedną stronę (no… może już dwie bym złożył). Rozumiem, że człowiek nie mając doświadczenia chce się pochwalić wszystkim – tym, że zrywał porzeczki u cioci, że zmywał naczynia w Irlandii albo brał udział w imprezie charytatywnej w Mielcu… No wszystko super, tylko to nie może być główny punkt CV. Ale nie to było największym błędem. Dla mnie kluczowe było kilka spraw:
- data urodzenia MUSI być…
- przebieg edukacji MUSI być…
- zdjęcie BARDZO POWINNO być (żeby nie powiedzieć, że musi)… W końcu codziennie będę patrzył na tę osobę (i niech sobie eksperci mówią co chcą – pracownik musi pasować do zespołu, jakkolwiek zróżnicowany by on nie był).
Generalnie: trąbi się o kryzysie, o zwolnieniach i o tym, że wracający z emigracji nie mogą znaleźć pracy. Cóż, w Irlandii podobno ludzie wchodzili do każdego sklepu/zakładu i pytali: iz der eny dżab? U nas trzeba się niestety trochę bardziej wysilić (i to już widać niektórych zniechęca) – przejrzeć ze 2-3 poradniki w Internecie, skoczyć do kafejki, poukładać tekst w Wordzie, przerobić każde podanie żeby było skierowane do tej konkretnej firmy, a nie do wszystkich pracodawców w Polsce etc. Ale za to efekt można uzyskać zdecydowanie bardziej satysfakcjonujący: człowiek pracuje w swoim zawodzie i to za godziwe pieniądze (przy czym też nie można z oczekiawniami przesadzać) – trzeba tylko wykazać trochę inicjatywy… Bo w Newsweeku wypowiadają się później młodzi zdolni, że wysłali 40 CV i z żadnej firmy nie dostali odpowiedzi. No jak wysyłali takie CV jakie przechodziły przez moje ręce to wcale się temu nie dziwię…